Tytuł: White Eden
Pairing: Aki x
Shindy
Notka autorska:
Czy Wy to widzicie, Wisienki? Tak, ostatnia część White Eden! Koniec tortur!
Mira Chan: Znów
jesteś z nami! Cieszę się, że znowu Cię tu widzę. :3
Karolina Kodyrko:
Dziękuję Ci bardzo, naprawdę miło jest wiedzieć, że komuś się podoba. ^^
Taleja: Cherry
też kocha Tale-chan! ^.^ Jak ja uwielbiam Twoje komentarze, dają pozytywnego
kopa energii! *u* Obym Cię nigdy nie zawiodła. :*
CZĘŚĆ
IX
− Jak się pan nazywa? – Stłumiony głos.
– Słyszy mnie pan?
Otwieram z trudem oczy, szeptem
podaję swoje nazwisko i imię.
− Jedziemy właśnie do szpitala.
Proszę się nie martwić.
− Tylko nie do szpitala. Proszę,
nie do szpitala.
− Spokojnie, zawiadomimy pana
rodzinę.
− Moją rodzinę…? Tak, tak, proszę
ich zawiadomić.
Ponownie zasypiam.
***
Kiedy otwieram oczy, widzę biel.
Znów mnie tu przywieźli. Brakuje tylko tego, by do środka wszedł Aki i
krzyknął: „Niespodzianka!”.
− Shindy, kochanie…
Odwracam delikatnie głowę, w
kierunku, z którego płynie głos. Znajomy głos…
− Mama…
Uśmiecha się delikatnie,
przeczesując palcami moje włosy.
− Gdzie byłeś tak długo, skarbie?
W oczach stają mi łzy. Wraz ze
słonymi kroplami, wypływa ze mnie potok słów. Nareszcie mogę o wszystkim
opowiedzieć. I wiem, że mama mi uwierzy.
− On mnie porwał, wywiózł gdzieś
poza miasto i zamknął w domu. Dotykał mnie, związywał, gwałcił, kazał chodzić w
kobiecych ubraniach. – Zaciskam palce na pościeli. – Zabił człowieka, który
chciał mi pomóc. Zmusił mnie do ślubu. Załatwił jakieś fałszywe dokumenty.
Potem przewiózł mnie do szpitala psychiatrycznego. Całe dnie byłem przywiązany
do łóżka. Podawał mi jakieś leki, po których zacząłem widzieć potwory. –
Ukrywam twarz w dłoniach. − Raz udało mi się uciec, ale trafiłem w ręce jakiś ludzi.
Nie wiem, kim byli. Może pochodzili z mafii. Nie wiem. Chcieli trzymać mnie w
klatce jak zwierzę. Ich szef chciał mnie wykorzystać, ale przyszedł jego
wspólnik. Okazało się, że to on… On jest jego wspólnikiem. – Coś mnie
powstrzymuje przed wypowiedzeniem jego imienia. – Zabrał mnie stamtąd i
przywiózł z powrotem do szpitala. Bił mnie paskiem, dopóki nie powiedziałem jak
uciekłem. – Przeżywam to wszystko na nowo… − Potem słyszałem głos. Kazał mi się
zabić. W szpitalu wybuchł pożar. Musiałem uciekać. Ta postać, która do mnie
mówiła, znów próbowała mnie przekonać do samobójstwa. Nie mogłem znaleźć
wyjścia. Upadłem na podłogę. Nie miałem już siły. Obudziłem się w karetce.
W oczach mojej mamy również szklą
się łzy.
− Nie bój się. Jesteś już
bezpieczny. – Całuje mnie w czoło.
Jestem bezpieczny. Koszmar się
skończył. Nikt już więcej mnie nie skrzywdzi. Aki albo da sobie spokój, albo
już mnie nie znajdzie. Albo zginął w płomieniach…
− Spokojnie, Shin-chan. Już
wszystko dobrze. Nie ma go tu – uspokaja matka.
− Ale ja tego nie zapomnę…
− Znajdziemy dobrego psychologa.
Pomoże ci. A teraz się prześpij.
Kiwam głową i zamykam oczy.
***
− Znaleźliśmy idealnego psychologa
dla ciebie. – Kobieta przeczesuje moje włosy.
− Dziękuję.
− On już wymyślił dla ciebie świetną
kurację. Chodzi tu o zmianę otoczenia. Zamieszkasz w jego ośrodku.
− Co? Nie… Nie chcę wyjeżdżać.
Chcę zostać z wami.
− Spokojnie, Shinya. Tam będziesz
bezpieczny.
− Ale on może mnie znaleźć. Z wami
czuję się lepiej.
− W ośrodku będziesz chroniony lepiej
niż przez nas.
− Nie potrzebuję psychologa. Wolę
zostać z tobą i tatą.
− To dla twojego dobra.
− On też mówił, że wszystko co mi
robi jest dla mojego dobra.
− Porównujesz mnie do niego?
Spuszczam wzrok.
− Nie, przepraszam.
− Wyjeżdżasz jutro.
***
Kiedy Shindy spał, przyszedł jeden
z pielęgniarzy. Podał mu środek nasenny, po czym przeniósł na nosze, na których
przewiózł go do karetki. Shindy nie wiedział, dokąd jadą. Nie wiedział, że
coraz bardziej oddala się od centrum miasta, rodziny i bezpieczeństwa, które
dawały bliskie osoby. Nie widział krajobrazu, rozciągającego się za oknami
karetki, który po pewnym czasie z betonowej konstrukcji zmienił się w pola i
gęste lasy. Nie czuł, kiedy ktoś wziął go na ręce i zaniósł do jego nowego
pokoju, by położyć go na łóżku. Ale czy aby na pewno nowego?
Gdy chłopak otworzył oczy, pomyślał,
że nadal śni. W dodatku nie jest to zwyczajny sen, tylko najgorszy koszmar.
Zamrugał kilkakrotnie, ale pomieszczenie nie zniknęło.
Wstał powoli z łóżka – działanie
leków jeszcze nie minęło, więc chwiał się odrobinę, kiedy szedł do drzwi.
− Mamo? – Wyjrzał ostrożnie z
pokoju.
Ruszył korytarzem, zaglądając przy
okazji do wszystkich mijanych pomieszczeń. Nie wiedział, dlaczego to robi.
Przecież doskonale znał to miejsce.
− To jakiś żart… − szepnął do
siebie. – Tato, jesteś tu? – Wszedł do łazienki, jednak była pusta. Wycofał
się.
Dotarł do schodów. Zszedł po nich
bezszelestnie. Z kuchni dało się słyszeć odgłosy stykających się ze sobą
naczyń, a w nozdrza Shindy’ego wdarł się apetyczny zapach.
− Mama! – wykrzyknął uradowany
chłopak.
Cieszył się jak dziecko. Pobiegł
ku pomieszczeniu. To musiała być ona. To przecież nie mógł być…
− Aki…? – Shindy przystanął gwałtownie,
zauważając znajomą sylwetkę swojego prześladowcy. Aki odwrócił się w jego
stronę i uśmiechnął szeroko.
− Obiad gotowy, śpiochu. –
Podszedł do niego i poczochrał jego włosy.
− Co ja tu robię? Przecież byłem w
szpitalu… Gdzie moja rodzina?
− Ja jestem twoją rodziną, Shindy.
Jesteśmy razem. – Aki wyglądał na szczerze zdziwionego.
− Tak, wiem, zmusiłeś mnie do
ślubu.
− Ależ, kochanie, ty sam tego
chciałeś.
− Nie… − Shindy gwałtownie
pokręcił głową. – Chcę wrócić do domu. Pozwól mi wrócić do domu, do rodziny.
− Tu jest twój dom. Shindy,
posłuchaj… Uderzyłeś się mocno w głowę, straciłeś przytomność i teraz możesz
wielu rzeczy nie pamiętać, ale lekarz powiedział, że takie mogą być skutki,
jednak to minie. – Przytulił roztrzęsionego chłopaka i pogłaskała go po głowie.
Shindy chciał powiedzieć, że nic
go nie boli, ale nie wiedział, czy ma to jakiś sens. Aki i tak go nie wypuści.
Musi sam uciec.
− Wierzysz mi? – spytał Aki.
Delikatnie skinął głową w
odpowiedzi i oparł głowę o klatkę piersiową Akiego, a ten uśmiechnął się
przebiegle, patrząc na widok za oknem. Od błękitu nieba odcinały się czarne
sylwetki ptaków. Wolnych ptaków. Zerknął na wtuloną w niego postać i poczuł
ulgę, wiedząc, że ma Shindy’ego przy sobie. Że jego największy skarb nie jest
narażony na troski, które codziennie daje ludziom ten okrutny świat. Każdy
powinien mieć takiego opiekuna jak Aki. Wtedy wszyscy byliby odcięci od
cierpienia, byliby szczęśliwi.
Złota
klatka jest bezpieczna. Ochronię cię przed życiem, ochronię cię przed bólem,
będziesz szczęśliwy. Mój ptaszku…
Aww. Jakie słodkie.
OdpowiedzUsuńTak, bardzo rozbudowany komentarz.
:OOOOOOOOOO Nie no, serio?! OMFG, Tale-chan już Cię nie obroni Shindy, bo trafiłeś w łapy szatana ;-; a, nie, to ja jestem szatanem, szit, muszę jakoś inaczej nazwać Akiego... Może obślizgły gad? God, aj dont noł ._. W każdym razie moje wpływy tam nie działają, ale trzymam kciuki, uda Ci się uciec, ha! *ciemna moc jest po twojej stronie* >D.
OdpowiedzUsuńTak, wybacz, strasznie zjebuję ;-; Mam nadzieję, że Cię tym nie zarażę, bo trudno jest takiemu być XD no, chyba że jest się aspołecznym (tak jak ja) to w miarę prosto. Dobra, już, idem stond!
Szpokojnie, nie zawiedziesz mnie <3
Z Aki'ego jest niesamowity manipulator. Już drugi raz wmówił mu historię, która może tylko złagodzić zdenerwowanie Shindy'ego. A już myślała, że jak miał jechać do klinki psychiatrycznej, to okaże się, że znowu trafiłby na Aki;ego, który byłby jego psychologiem. Czy tak, czy tak i tak wychodzi na osobę przebiegłą. Spodziewałam się, że Shindy się w nim zakocha, ale to do końca nie nastąpiło.
OdpowiedzUsuńWowowowowowowowoowowoowow! WAT!? Co ja czytam?
OdpowiedzUsuńTo było takie zajekurwisto, pierdziele to dobre, że ja pierdole!
Wybacz, po prostu się jaram! Aż skaczę na krześle! A powinnam się uczyć! Ojojoj... A tam!
Tylko wiesz... To Twoja wina jakby co! ( tak, muszę na kogoś zwalić xd) Świruję przez to wszystko... Mam nadzieję, że krzesło wytrzymie! ;3 Nie stać mnie na nic kreatywnego, bądź bardziej poważnego... Srotototo!
Baj, baj! Znowu wrócę! <3
Wiesz czemu tego nienawidzę? Bo to jest :
OdpowiedzUsuńAki x Shindy
K x W
Potwór x ofiara
Już 4 raz czytam oba tomy tego opka x.x Nie moge się nim znudzić!
OdpowiedzUsuńChyba tylko Pani Anonim ma wszystkie klepki na miejscu. Na pewno inne komentujące chciałyby być na miejscu Shindy'ego. Poniżane, torturowane fizycznie i psychicznie, dręczone, manipulowane ile wlezie. Tak, słodkie jak cholera. Proponuję autorce i jej czytelniczkom wybrać się do dobrego psychiatry.
OdpowiedzUsuńNie było mnie tutaj rok. Rok, w którym wydarzyło się zbyt wiele, by o nim mówić, a zwłaszcza pisać w komentarzu pod ostatnim rozdziałem opowiadania. Zapewne nikt mnie już nie pamięta, co się dziwić, ja sam zapomniałem. Choć nadal pamiętam to opowiadanie, pamiętam Akiego i Shindy. Sam się sobie dziwię, że po takim czasie wróciłem do tego niedoczytanego opowiadania. Tak jakbym próbował na nowo wejść w ten zamknięty rok.
OdpowiedzUsuńPo roku wróciłem do tego opowiadania. I po roku nadal jest świetne.
Gratuluję z ogromnym opóźnieniem dokończenia serii i pozdrawiam!
Hakito-san