17 lutego 2014

119. Beauty and the Beast cz. VII (Aki x Shindy)

Tytuł: Beauty and the Beast
Pairing: Aki x Shindy
Notka autorska: Taki jakiś długi ten rozdział wyszedł… Ale to chyba dobrze. :3 Mam nadzieję, że nie zanudzę. ^^” Przepraszam, że tak długo nic nie było, ale od środy nie miałam Internetu. ;-;  Spóźnione życzenia z okazji Walentynek. <3
Yuuko Yukino Konoe: Tak, tak, mam: 12865522.

CZĘŚĆ VII
Aki nie pozwolił wejść Shindy’emu po schodach, tylko zaniósł go na właściwe piętro.
− Możesz mnie już postawić – jęknął blondyn. – Muszę jakoś otworzyć drzwi.
− A masz klucze?
Shindy sprawdził wszystkie kieszenie spodni, ale nic nie znalazł.
− Liczę do trzech, ty oddajesz mi klucze, a następnie znikasz stąd. Raz…
− To ja mam klucze i ode mnie zależy, czy ci je zwrócę – przypomniał Aki.
− Dwa…
− Czemu jesteś taki sztywny? Rozluźnij się trochę. – Podrzucił lekko Shina na swoim ramieniu.
− Nie denerwuj mnie i oddawaj te klucze!
− Mówiłem już, żebyś nie krzyczał. Krzykiem niczego nie zdziałasz.
− Trzy!
− Oj, Shindy, Shindy, niczego się nie nauczyłeś… − Brunet pokręcił głową.
− Czego niby?
− Że jestem uparty. – Sprawnym ruchem otworzył zamek i wszedł do mieszkania.
− Dokąd to?! Ty tu nie zostajesz!
− Po co te nerwy? I tak tu zostanę.
Postawił Shindy’ego, otrzepał się z kropli, przeszedł do salonu i rozsiadł się na kanapie.
− Co będziemy robić? – zapytał, wpatrując się w blondyna radosnymi oczami.
− Ty wracasz do domu, a ja idę się przebrać. Kiedy wrócę, ciebie już tutaj nie ma.
Shindy wszedł do sypialni i zrzucił z siebie mokre ubrania.
− Każesz mi wychodzić na deszcz?
Odwrócił się gwałtownie, a spodnie wypadły mu z rąk.
− Aki! – Niezdarnie starał się zasłonić. – Wynoś się!
− Czemu wy się tak wstydzicie nagości? – Aki ponownie pokręcił głową. – Nie rozumiem tego.
Wstał z łóżka i zdjął koszulkę.
− Takie to złe?
− Ubierz się – powiedział Shindy, starając się odwrócić wzrok, jednak szerokie ramiona bruneta skutecznie mu to uniemożliwiały.
− Dlaczego?
− Jesteś… samcem…
− Ty też. – Aki z trudem ukrywał rozbawienie.
− Ja jestem mężczyzną, a ty samcem!
− Jesteś uroczy, Shindy. – Brunet przekrzywił głowę i uśmiechnął się ciepło.
− Chcę się ubrać – warknął Shin.
− Nie przeszkadzaj sobie. – Położył się na łóżku, wpatrując się w chłopaka.
− Mógłbyś wyjść?
− Nie.
Shindy wziął suche rzeczy i ruszył do drzwi z zamiarem zamknięcia się w łazience, kiedy Aki pociągnął go na łóżko. Przyparł blondyna do materaca i usiadł na nim okrakiem.
− Przesadziłeś. – Chłopak położył dłonie na nagich ramionach Akiego i starał się go odepchnąć. – Złaź!
− Nie gorączkuj się tak, motylku…
− Do cholery jasnej, nie jestem motylkiem!
− Nie krzycz.
− Szlag mnie trafia!
− Ale dlaczego? Czy ja coś robię? – Aki wtulił się w Shindy’ego, bardziej przygniatając go do posłania.
− Leżysz na mnie! Nagi!
− Ja mam na sobie spodnie, nie to co ty, zbereźniku.
− Zabiję cię…
− Najpierw musiałbyś się wydostać – zaśmiał się brunet.
Shindy zamknął oczy i policzył do dziesięciu. Nie pomogło.
− Długo zamierzasz tak leżeć?
− Ja tak mogę godzinami. Zasnę i nawet się nie zorientuję, że tyle czasu minęło.
− Spróbuj tylko zasnąć. – Shindy wiercił się pod ciepłym ciałem Akiego, jednak nie był wstanie go odepchnąć. – Wynocha stąd! Kundle nie śpią na łóżku.
− To przykuj mnie do budy. – Pocałował szyję blondyna. – No, czekam.
− Zejdź ze mnie!
− Nie pozwól, żeby kundel miał nad tobą przewagę.
− Kundel jest ode mnie silniejszy – mruknął Shindy.
Aki zaśmiał się, co bardziej przypominało szczekanie, i dotknął nosem obojczyk Shina.
− Ślicznie pachniesz… − Wysunął język i musnął nim skórę chłopaka.
− Aki, zejdź, proszę…
Nic nie odpowiedział, jedynie mocniej przycisnął Shindy’ego do materaca.
− Puść, boję się…
Aki poderwał się gwałtownie na te słowa, nadal jednak blokował blondyna, siedząc na jego biodrach.
− Czego się boisz, motylku? – zapytał, przeczesując jego włosy.
− Kiedy jesteś zbyt blisko…
− Chcę być jak najbliżej ciebie… − Przesunął dłonią po jego klatce piersiowej, brzuchu, a następnie zahaczył palcem o gumkę bokserek. – Jak najbliżej… − wyszeptał.
− Chyba nie chcesz… Aki, my… my jesteśmy mężczyznami!
− Gdyby przeszkadzała ci moja płeć, już dawno byś mnie stąd wygonił – zauważył Aki.
− A co ja właśnie robię? Wynocha stąd!
− Nie. Dobrze mi tutaj. – Nagle wstał i wziął Shina na ręce. – Chodź, motylku, pójdziemy się wykąpać.
− Wykąpać…? Chyba żartujesz! Jeśli myślisz, że mam zamiar… − Nie dokończył, ponieważ Aki właśnie postawił go na podłodze i zdjął z siebie spodnie wraz z bokserkami. – Aki, zboczeńcu! – Shindy natychmiast zasłonił oczy dłońmi.
Aki jedynie pokręcił głową i sprawnym ruchem zsunął z niego bieliznę.
− Aki! – Blondyn, już chciał założyć ją z powrotem, kiedy chłopak ponownie podniósł go i postawił w kabinie. Zarumieniony Shindy, nieudolnie zasłaniał swoje krocze rękoma.
− Jak można wstydzić się swojego ciała?
− Ja nie jestem kundlem, który ma w nosie to, czy jego tyłek coś zasłania, czy nie!
− Ja też nim nie jestem.
Odkręcił wodę, po czym sięgnął po żel.
− Nawet mnie nie dotykaj – warknął Shindy.
− Motylku, im szybciej przestaniesz się stawiać, tym szybciej się wykąpiemy i będziemy mogli iść spać. – Brunet uśmiechnął się promiennie.
− Iść spać? – powtórzył.
− No. – Wylał na dłoń trochę żelu.
− Dotknij mnie tylko, a pozbawię cię łap! – zagroził blondyn.
− Ja nie mam łap. Weź te ręce, nie jesteśmy dziećmi. – Zerknął znacząco na zakrytą męskość Shindy’ego.
− Mam dość. Przepuść mnie.
− Nie.
− Chcę wyjść.
− Ale ja się nie zgadzam.
− To mój dom. Mogę tu robić co chcę.
− Hm… Biegasz po domu nago?
− Nie!
− Przed chwilą powiedziałeś, że możesz tu robić co chcesz.
Twarz Shina nabierała coraz bardziej szkarłatnej barwy.
− To nie twoja sprawa!
− Czyli jednak coś jest na rzeczy.
Shindy podniósł rękę, chcąc go uderzyć, jednak Aki okazał się szybszy i złapał ją nim zderzyła się z jego twarzą. Podobnie uczynił z drugą i spuścił wzrok na krocze chłopaka.
− Ślicznie… − Oblizał się lubieżnie. – Może nadamy mu jakieś imię, żeby nie było mu smutno?
− Odwal się od mojego penisa, kundlu! – Shin z całych sił starał się wyrwać ręce.
− Co powiesz na Fiutek-chan?
− Zabiję!
Aki obrócił blondyna tyłem do siebie i owinął go ramionami. Shindy mógł poczuć jak penis chłopaka ociera się o jego pośladki. Brunet wsunął nogę między jego uda. Przez chwilę szarpał się w silnym uścisku Akiego, jednak to przyniosło odwrotny skutek: ramiona bruneta zacisnęły się mocniej wokół niego, a on sam jedynie się podniecił.
− Co ja widzę? – Zaśmiał się Aki.
Zawstydzony Shindy spuścił głowę. Ciepło wody, bliskość drugiego ciała, nawet to uczucie bezradności – wszystko to sprawiało, że wariował. Dlaczego nagle zaczęły mu się podobać pewność siebie i siła Akiego?
Nie zmieniało to jednak faktu, że nadal czuł się okropnie. Ta sytuacja była upokarzająca. Szarpnął się jeszcze raz, ale nic to nie dało. W oczach pojawiły się łzy, a on zaszlochał cicho, co Aki doskonale usłyszał.
− Shindy? Płaczesz? – Aki odwrócił chłopaka ku sobie, uniósł delikatnie jego twarz i spojrzał w zapłakane oczy. – Motylku… co się stało?
− Chcę stąd wyjść…
− Już, już – uspokoił Aki, zakręcił wodę i otworzył drzwi. Wyszedł z kabiny i podał blondynowi ręcznik, a ten natychmiast się nim owinął.
− Pożyczysz mi jakieś ubrania? – zapytał brunet.
− Będą ci za małe.
− Ach, no tak… W takim razie będę chodzić bez ubrań.
− Nie! Mój brat chyba zostawił jakieś rzeczy, kiedy u mnie nocował. – Shindy nadal okryty ręcznikiem przeszedł szybko do sypialni. Aki otrzepał się z kropli i podążył za nim bezszelestnie.
Blondyn znalazł koszulkę oraz spodnie swojego brata i odwrócił się, by wrócić do łazienki, kiedy wpadł na Akiego.
− Aki, nie łaź za mną jak… pies…
− Taka moja natura. Gdzie mój pan, tam i ja.
− Nie jestem twoim panem. Masz. – Wręczył mu ubrania.
− Dzięki. – Aki bez żadnego skrępowania wciągnął na siebie spodnie. Nawet nie odwrócił się tyłem do Shindy’ego, żeby ukryć swoje przyrodzenie.
Shin wymknął się do łazienki, gdzie natychmiast się zamknął i szybko ubrał. W tym czasie Aki uklęknął przy drzwiach i zaskomlał.
− Shindy, wyjdź…
− Za chwilę. – Chłopak opłukał twarz zimną wodą.
− Wyjdź, będę już grzeczny…
Wytarł twarz ręcznikiem i wyszedł. Aki natychmiast poderwał się i przytulił go mocno.
− Nie było mnie minutę…
− I tak się cieszę. – Brunet podniósł Shindy’ego odrobinę i zaniósł z powrotem do sypialni, gdzie położył go na łóżku, okrył kołdrą i pocałował w czoło. Następnie wdrapał się na posłanie po drugiej stronie i przytulił blondyna.
− Gdzie mi tutaj?! Wypad!
− Ale dlaczego? – Aki ponownie postanowił wykorzystać swoje spojrzenie zbitego szczeniaka.
− Ciesz się, że nie wyganiam cię na dwór. Psy śpią na podłodze.
− Ale teraz jestem mężczyzną – wyszeptał mu do ucha. – Mężczyzną, który ma ochotę być bardzo blisko ciebie.
Shindy odwrócił się do niego tyłem.
− Ułatwiłeś mi dostęp do twojego tyłeczka – zaśmiał się Aki, opierając głowę o jego ramię i obejmując go w pasie.
− Ugh! – warknął rozzłoszczony Shindy, próbując się podnieść.
− Dokąd mi zamierzasz odfrunąć, motylku?
− Na kanapę.
− Kanapa niewygodna dla ludzi, za to łóżeczko takie miękkie i ciepłe – zachwalał brunet.
− Do cholery jasnej!
− Cii… − Przyłożył palce do ust Shindy’ego, które ten natychmiast odtrącił.
− Nie zamierzam być cicho! Wy… − Aki postanowił przerwać jego protesty pocałunkiem. Shin na moment zamarł, zupełnie niezdolny do jakiejkolwiek reakcji. Dopiero po chwili zaczął okładać go pięściami. Aki nawet tego nie czuł. Był zajęty zupełnie czymś innym. Musiał również uważać, żeby nie zatracić się w pocałunku. Gdyby tylko na moment się zapomniał i zranił zębami wargę chłopaka, chwila przyjemności zamieniłaby się w resztę życia spędzoną w cierpieniu.
Wsunął dłonie pod koszulkę blondyna i zaczął gładzić delikatnie jego brzuch. Przerwał, kiedy wyczuł, że Shindy się boi.
− Przepraszam – mruknął Aki. – Nie bój się. – Pogłaskał jego policzek.
− Zejdź ze mnie…
− Nie, motylku. Nie uciekaj. – Przeniósł dłoń na jego włosy. – Zaśnij, kochanie. Nic ci przy mnie nie grozi. Tylko mi zaufaj. Chociaż spróbuj, proszę…
Shindy nieśmiało podniósł rękę. Drżące palce musnęły twarz Akiego.
− Jesteś taki ciepły… – wyszeptał.
− Mhm. – Uśmiechnął się Aki. – Śpij już.

Shin przyjrzał mu się podejrzliwie. Zastanawiał się, czy zapadnięcie w sen w ramionach istoty, która nie była człowiekiem i w każdej chwili mogła pokroić go kuchennym nożem, a później zjadać kawałek po kawałku, jest aby na pewno bezpieczne. Powieki jednak niemiłosiernie mu ciążyły, aż w końcu opadły. Poczuł jeszcze pocałunek złożony na policzku i zasnął. 

2 komentarze:

  1. Ja nie wiem jak Shin to robi, ale ja na jego miejscu już dawno wyrzuciłabym Akiego przez okno. Naprawdę. Uroki bycia choleryczką XD. Przez chwilę aż miałam ochotę przestać czytać, bo zaczęłam zgrzytać zębami, ale się opanowałam, bo byłam zbyt ciekawa jak sobie Shindy poradzi z sytuacją. Miękka klucha z niego XD.
    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Yayć! ♥ Uwielbiam to opowiadanie i to zachowanie Aki' ego jest dość dziwne... Ale bardzo mi się podoba. Szybciej pisz następny rozdział..

    OdpowiedzUsuń