Tytuł: History
Lesson
Pairing:
Masatoshi x Shindy
Notka autorska: Um…
Nie podoba mi się ten rozdział. W zasadzie to nie wiem, czy którykolwiek z
rozdziałów tego opowiadania mi się podoba. Ale mam nadzieję, że Wam przypadnie
do gustu. Macie naprawdę ciekawe teorie, co do postępowania Masatoshiego. xD
CZĘŚĆ
V
W szkole zastanawiałem się, czy
powiedzieć chłopakom o moich korepetycjach. Oczywiście, nie miałem zamiaru
opowiadać o tym, jak przebiegły, gdyż było to zbyt wstydliwe.
Po skończonych lekcjach szliśmy z
Yoichim korytarzem w kierunku wyjścia.
− Cholera, zapomniałem… −
powiedział blondyn. − Miałem iść do matematyczki, bo chciała ze mną
porozmawiać. Pewnie znowu czeka mnie jakiś wywód odnośnie moich ocen. Poczekasz
na mnie przy wyjściu?
− Jasne.
Zawrócił na schody. Ruszyłem w
kierunku głównych drzwi. Usłyszałem kroki za sobą. Odwróciłem się, zdziwiony,
że Yoichi tak szybko załatwił sprawę z nauczycielką i stanąłem jak wryty, gdy
okazało się, że stał za mną Masatoshi.
− Witaj, Shinya, a może powinienem
powiedzieć Shindy? – Chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
− Tak zwracają się do mnie tylko
przyjaciele – warknąłem, próbując wyrwać się z jego uścisku.
− Och, czyli nie uważasz mnie za
swojego przyjaciela. To przykre – stwierdził sarkastycznie, po czym pociągnął
mnie w stronę męskich toalet.
Zaparłem się nogami, ale mój opór
nie zrobił mu większej różnicy. Uderzyłem go pięścią w ramię.
− Spokojnie – powiedział, wpychając
mnie do jednej z kabin.
Zamknął drzwi i zasłonił je swoim
ciałem. Objął mnie ramionami w talii i przyciągnął blisko siebie.
− Może zaczniemy lekcję tutaj?
− Nie, nie chcę.
Złączył nasze usta. Krzyczałem, by
mnie puścił, ale moje wargi opuszczały jedynie stłumione jęki.
Oderwał się ode mnie i przytknął
swoje czoło do mojego, zamykając oczy.
− Dlaczego pan mi to robi? Co ja
takiego zrobiłem? Wiem, że nie powinienem dotykać pana rzeczy, ale zrozumiałem
już swój błąd. Nie może mnie pan wiecznie karać…
− To nie jest kara.
− To co to jest?
− Naprawdę się nie domyślasz,
dlaczego to robię? – Spojrzał na mnie, uśmiechając się subtelnie.
− Nie.
Westchnął.
− Taki mądry chłopak i nie wie.
− Ostatnio, na lekcjach,
uświadamiał mi pan, że jestem głupi.
− Musiałem cię jakoś ukarać.
Spuściłem głowę. Uniósł dłonią mój
podbródek.
− Patrz na mnie. Masz takie piękne
oczy. Pozwól mi w nie spoglądać.
− Czego pan ode mnie chce? Proszę
mi wreszcie dać spokój.
− Nie dam ci spokoju, nie licz na
to.
− Dlaczego?
− Moje małe, głupiutkie kochanie.
– Dotknął palcem wskazującym mojego nosa.
− Nie jestem kochaniem –
warknąłem. – A już na pewno nie pana.
− To urocze, że tak myślisz. –
Zacisnął mocniej ramię na mojej talii.
− Mogę już stąd wyjść?
Owinął sobie kosmyk moich włosów
wokół palca.
− Och, czy mógłby pan przestać?
− Nie.
Ponownie mnie pocałował.
Przejechał językiem po moich wargach, jak gdyby pukał do drzwi, domagając się
wpuszczenia do wnętrza moich ust. Nie pozwoliłem mu wejść do środka.
− Proszę mnie nigdy więcej nie
całować. Dość mnie już pan upokorzył.
Żeby mnie jeszcze bardziej
zdenerwować, po raz trzeci tego dnia złożył na moich ustach pocałunek. Kiedy
się ode mnie oderwał, uniosłem rękę, aby go uderzyć, ale chwycił ją swoją
dłonią. Podniosłem więc drugą i kiedy już niemalże zderzyła się z jego twarzą,
zacisnął na niej palce, zatrzymując ją. Chciałem go kopnąć, ale odwrócił mnie
tyłem do siebie, owinął ramionami i zablokował nogą moje dolne kończyny.
− Jesteś bardzo niegrzeczny,
Shin-chan – skarcił mnie.
− A pan jakby się zachowywał na
moim miejscu?
− Pewnie tak samo jak ty teraz.
− Więc proszę się teraz postawić w
mojej sytuacji.
− Boisz się mnie, Shindy?
Nic nie opowiedziałem, ale chyba
domyślił się prawdy.
− Nie chcę, żebyś się mnie bał –
wyznał. – Jesteś dla mnie zbyt ważny.
− Ważny? – powtórzyłem.
− Tak, nawet nie wiesz, ile dla
mnie znaczysz.
− A-ale… Nie, pan nie może… Proszę
mnie puścić. – Zacząłem spazmatycznie oddychać.
− Wziąłeś żelazo? – zapytał,
zaniepokojony.
− Ni-nie… Z-zapomniałem…
Świat zawirował mi przed oczyma i
gdyby nie jego silne ramiona, osunąłbym się na kafelki.
− Masz je przy sobie? – spytał,
puszczając mnie.
Zachwiałem się, więc przytrzymał
mnie za ramiona.
− Tak – odparłem słabym głosem.
Wyjąłem z torby tabletki i połknąłem
jedną bez popijania.
− M-mogę stąd wyjść? Tu jest za
ciasno.
− Oczywiście. – Otworzył drzwi i,
obejmując mnie ramieniem, wyprowadził z kabiny.
Upadłem na podłogę, zamykając oczy
i oddychając ciężko.
− Shindy, spokojnie, wszystko
będzie dobrze – powiedział, kojącym głosem.
Zadzwonił mój telefon. Drżącymi
dłońmi wyciągnąłem go z torby i spojrzałem na wyświetlacz.
− Yoichi dzwoni – mruknąłem.
− Powiedz mu, że źle się poczułeś
i poszedłeś do domu – rozkazał Masatoshi.
− Ale…
− No już.
Odebrałem.
− Cześć, Yoichi.
− Shindy? Gdzie ty jesteś?
− Przepraszam, że na ciebie nie
zaczekałem, ale źle się poczułem i poszedłem do domu.
− Anemia się odezwała?
− Tak.
− No dobrze. Nic się nie stało. To
do jutra.
− Bai. – Rozłączyłem się i
schowałem telefon.
Masatoshi zarzucił na ramię moją
torbę i wziął mnie na ręce.
− Co pan robi?
− Odwiozę cię do domu. Nie pozwolę
ci wracać samemu w takim stanie.
− Ale przecież sam dam sobie radę.
Zignorował mnie, wyniósł z
łazienki, a następnie opuścił budynek szkolny i udał się na parking, gdzie
posadził mnie na fotelu w swoim samochodzie i zapiął mi pasy. Poczułem się
przez to jak dziecko, które nie może nic przy sobie zrobić.
− Naprawdę sam sobie poradzę.
− Wątpię. – Wycofał samochód i
wyjechał z parkingu.
Zacząłem bawić się nerwowo
palcami. Skąd miałem wiedzieć, czy nie wywiezie mnie do jakiegoś lasu i nie
dokończy tego, co zaczął w łazience?
Położył dłoń na moich rękach.
Wzdrygnąłem się i natychmiast je wyrwałem.
− Coś nie tak?
− Boję się.
− Nie masz się czego bać, skarbie.
Gdybym chciał cię skrzywdzić, już dawno bym to zrobił. Zobacz, ile miałem ku
temu okazji.
− Więc czego pan chce?
− Wszystko w swoim czasie,
Shin-chan.
− Chyba mam prawo wiedzieć.
− Dowiesz się, ale później.
Odwróciłem głowę i spojrzałem
przez okno. Świat przesuwał się szybko, klatka za klatką.
Wreszcie stanęliśmy pod moim
domem. Podziękowałem za podwiezienie i chciałem wysiąść, ale Masatoshi
zablokował centralny zamek. Zacisnął palce na moim kolanie, przesunął nimi po
udzie i zatrzymał się przy kroczu, które zaczął pocierać przez materiał spodni.
Nie udało mi się powstrzymać cichego westchnienia.
Przybliżył się do mnie i liznął
językiem moją szyję.
− Do zobaczenia jutro, Shin-chan –
wymruczał mi do ucha i pocałował mnie w policzek.
Odsunął się, zabrał rękę i
odblokował zamek. Natychmiast wysiadłem z samochodu.
***
„Dowiesz się, ale później” –
zastanawiałem się nad tym, czego miałem się dowiedzieć. Tego, że jestem jego
zabawką, którą lubi sobie dotykać? Przecież tak właśnie mnie traktował, dawał
mi do zrozumienia, że zależy mu tylko na jednym.
Przez chwilę bardziej zarozumiała
część mnie podsunęła mi myśl, że może rzeczywiście mu się podobam, ale szybko
ją odgoniłem. To było niemożliwe. On nie mógł czuć do mnie niczego więcej poza
pożądaniem. Dlaczego ten pedofil musiał wybrać na swoją ofiarę akurat mnie? W
szkole aż roiło się od innych chłopaków. Zaraz na myśl przyszli mi Yoichi,
Kiyozumi oraz Takuma i podziękowałem w duchu, że to mnie nęka ten potwór, a nie
któregoś z nich. Nie zrobili nic złego, żeby jakiś psychicznie chory gej ich
obmacywał. Zastanawiałem się tylko, co ja złego zrobiłem. Wiedziałem jedynie,
że długo tego nie wytrzymam, a jeżeli on się kiedyś zapomni i mnie zgwałci, nie
podniosę się po tym. Zastanowiłem się, dlaczego jeszcze tego nie zrobił. Za
pierwszym razem przeszkodził mu nauczyciel geografii, a w dwóch kolejnych
przypadkach moja choroba. Miałem tylko nadzieję, że następnego razu już nie
będzie.
Masatoshi zroibl sie tu taki slodki ! *_*
OdpowiedzUsuńa co do rozmyslen Shindiego to on jest sliczny i kazdemu sie podoba xd
Bardzo mi się podoba to co piszesz. Przyznam że nie znałam wcześniej zespołu Anli Pollicino, ale po przeczytaniu Twoich opowiadań postanowiłam poszukać ich piosenek i się do nich przekonałam ;P. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się losy Shindy'ego i Masatoshi'ego (nie wiem czy dobrze odmieniam);).
OdpowiedzUsuńCudownie..~ Masatoshi macający Shin'a w samochodzie... *me gusta* XD
OdpowiedzUsuńSwoją drogą to jednak umie być czuły. Jest zestawieniem takich świetnych cech... Shindy, głupku, powinieneś go wielbić na kolanach >o<
Chcę więcej, prooooszę, już, teraz <3
Słodziutkiee to było *.*
OdpowiedzUsuńMasatoshi chyba naprawdę kocha Shindiego < 3
Więcej~ ;D