Tytuł: History
Lesson
Pairing:
Masatoshi x Shindy
Notka autorska:
Generalnie mam wrażenie, że rzeczywiście za szybko się to wszystko dzieje.
Zwłaszcza w tej części. Mam nadzieję, że Wam to aż tak bardzo nie przeszkadza.
Po prostu nie chcę Was zanudzać.
Shimi Suzuki: Nie
wiem, dlaczego, ale nie mogę dodać u Ciebie normalnie komentarza. T.T A
chciałam skomentować Twoją nową notkę.
CZĘŚĆ
XIII
− Co ty robisz?! – krzyknąłem,
podchodząc do drzwi. Machinalnie nacisnąłem klamkę, co było bezcelowe, ponieważ
i tak się nie otworzyły.
− Nie przejmuj się, kochanie,
wszystkim się zajmiemy.
− Czym się zajmiecie? Co wy
chcecie zrobić?
− Zaraz zadzwonię po lekarza. Nie
bój się, wyleczymy cię z tego. Znów będziesz normalny.
− To nie jest choroba! Jeśli tego
nie akceptujesz, to twój problem, a teraz otwieraj te drzwi!
− Nie. – Usłyszałem jej kroki.
Musiała przejść do innego pomieszczenia.
− Otwórz je w tej chwili! –
wrzasnąłem.
Kiedy krzyki i kopanie drzwi nie
przyniosły rezultatów, oparłem się o nie plecami i osunąłem po nich na podłogę.
Ukryłem twarz w dłoniach.
Przypomniałem sobie o telefonie.
Szybko wyjąłem go z kieszeni i wybrałem numer do Masatoshiego. Nie odbierał.
Pewnie miał teraz lekcję. Zresztą i tak nie mógłby mi pomóc. Nie ma do mnie
żadnych praw i matka mogłaby zadzwonić po policję.
Zastanawiałem się, w jaki sposób
mogę uciec. Okno odpadało – moje mieszkanie mieściło się zbyt wysoko i prędzej
bym się zabił niż uciekł.
Zacząłem się nerwowo bawić
włosami, które były przecież podpięte… w
s u w k a m i! Szybko wyjąłem jedną i przyjrzałem się jej z powątpieniem. Czy
taki kawałek drucika pomoże mi się stąd wydostać? Stwierdziłem, że nie
zaszkodzi spróbować. Włożyłem spinkę do dziurki od klucza i zacząłem nią
ostrożnie manewrować. Po dość długim czasie usłyszałem wyczekiwane kliknięcie.
Otworzyłem powoli drzwi, na szczęście nie skrzypnęły, i wyszedłem na korytarz.
Mama stała w kuchni i coś przygotowywała. Ruszyłem w stronę wyjścia i już
chwytałem klamkę, kiedy usłyszałem jej głos:
− Shinya?
Spojrzałem na nią.
− Wracaj do swojego pokoju –
nakazała, robiąc krok w moim kierunku.
− Nie podchodź do mnie.
− Shinya, nie bój się mnie. Chcę dla
ciebie dobrze. – Kolejny krok.
− Nie podchodź!
− Shinya… − W jej oczach zaszkliły
się łzy.
Szybko otworzyłem drzwi i
wybiegłem na klatkę. Kiedy zbiegałem po schodach, usłyszałem jeszcze jak mnie
woła. Opuściłem blok i nie zwalniając tempa udałem się na stację.
***
Kiedy Masatoshi wszedł do
mieszkania, siedziałem na kanapie w jego salonie, nadal roztrzęsiony.
− Przepraszam, że nie odebrałem –
powiedział, zdejmując buty. Przeszedł do kuchni, gdzie odłożył reklamówki i
wreszcie wszedł do salonu. – Shindy, co się stało? – spytał zaniepokojony,
widząc moje podpuchnięte od płaczu policzki, zaszklone oczy i drżące ciało.
− Mama napisała do mnie dzisiaj,
że mam odebrać swoje rzeczy. Pojechałem do niej, a kiedy wszedłem do pokoju
ona… zamknęła mnie w nim…
− Ale dlaczego?
− Powiedziała, że zadzwoni do
lekarza i mnie z tego wyleczą… − Spuściłem głowę, cicho szlochając.
− Ona twierdzi, że homoseksualizm
to choroba?
Pokiwałem głową.
− Jak uciekłeś?
− Użyłem wsuwki do włosów…
− Co za kobieta… − Pokręcił głową.
– Jak można tak traktować swoje dziecko?
Usiadł obok i objął mnie ramieniem.
− Masatoshi, ja się boję… Boję
się, że zawiadomi policję i oni mnie stąd zabiorą. Nie chcę tam wracać… −
Wtuliłem się w niego.
− Spokojnie. Nie myśl teraz o tym.
***
Budynek szkolny coraz bardziej
wyrastał zza horyzontu wraz z każdym moim kolejnym krokiem. Był taki realny,
tak bardzo nie pasował do tych wszystkich niezwykłych wydarzeń, które spotkały
mnie w tak krótkim czasie.
Wszedłem do środka i od razu
skierowałem się do sali, w której miałem pierwszą lekcję.
− Shindy! – Yoichi podbiegł do
mnie i rzucił mi się na szyję. – Gdzie ty byłeś? Przepraszam, że nie dzwoniłem,
ale nie miałem nic na koncie, jak zwykle zresztą. Byłeś chory? Ktoś umarł?
Byłeś w szpitalu? Masatoshi cię porwał?
Zamarłem, słysząc ostatnie
pytanie. Szybko jednak się zreflektowałem. Przecież on nie mógł wiedzieć.
− Miałem drobne problemy w domu –
powiedziałem.
− Ale już jest lepiej?
− Powiedzmy…
− Masatoshiego też nie było przez
pewien czas, dopiero niedawno wrócił.
Dlaczego musiał akurat o nim teraz
mówić? Na szczęście zabrzmiał dzwonek i weszliśmy do klasy.
***
− Masatoshi… Znów się na ciebie
gapi – szepnął Yoichi na lekcji historii.
Podniosłem wzrok i nasze
spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się delikatnie. Odpowiedziałem tym samym i
powróciłem do pisania. Co jak co, ale niewinny uśmiech chyba niczego nie
zdradzi. Tak przynajmniej mi się wydawało…
Ostatnią lekcją był WF. Kiedy się
skończył, Yoichi przebrał się z nas wszystkich najszybciej i opuścił szatnię,
by udać się do nauczycielki fizyki. Znów czekała go jakaś przemowa na temat
złych ocen. Szatnia po jakimś czasie opustoszała, a ponieważ nigdzie się nie
spieszyłem (Masatoshi kończył później, więc jego mieszkanie czekało na mnie
teraz puste), zostałem tylko ja i kilku kolegów z klasy. Spakowałem swoje
rzeczy i udałem się w kierunku wyjścia, kiedy Kei złapał mnie za ramię i
przyparł do ściany. Zaraz doskoczył do mnie Tsurugi, chwytając mnie za prawą
rękę. Próbowałem się wyrwać, ale byli za silni. Z jednym nie miałbym szans, a
co dopiero z dwoma. Podszedł do mnie Aki, który był swojego rodzaju przywódcą
grupy.
− Czego chcesz? – zapytałem, kiedy
spojrzał mi w oczy.
− To już oficjalne? Ty i historyk?
− O czym ty mówisz?
− Myślisz, że nie widziałem tych
głupich uśmieszków na lekcji?
− Już nawet uśmiechać się nie
można?
− Nie! Ty nie masz prawa się do
nikogo uśmiechać! – Zacisnął palce na moich ramionach, a ja musiałem zagryźć
wargi, żeby nie jęknąć.
− Niby dlaczego?
− Jak często dajesz mu dupy? Dobry
jest? Chcesz sobie podwyższyć oceny, tak? Powiedz, że to prawda! – Potrząsnął
mną.
− Gadasz jakieś głupoty. Zostaw
mnie!
− Aki – odezwał się cicho Mizuki,
który dotąd stał za brunetem, nie wtrącając się w dyskusję. – Daj mu spokój.
− Nie! Nie dam mu spokoju! –
warknął i znów spojrzał na mnie. – Nie masz z nim rozmawiać, nawet na niego nie
patrz! Na nikogo nie patrz ani z nikim nie rozmawiaj, rozumiesz?!
− Ale o co ci chodzi?
− A Yoichi? Z nim też kręcisz?
Taki jesteś puszczalski?
Gdyby nie to, że Kei i Tsurugi
przytrzymywali moje ręce, już dawno bym go uderzył.
− Odczep się ode mnie, psycholu!
Nic ci nie zrobiłem.
− Zapamiętaj sobie to, co
powiedziałem: nie masz prawa z nikim rozmawiać. Puśćcie go – zwrócił się do
trzymających mnie chłopaków. Wykonali jego polecenie. – Jeszcze sobie
porozmawiamy – ostrzegł i wyszedł z szatni, a za nim Kei i Tsurugi. Mizuki
posłał mi przepraszające spojrzenie. – Mizuki, chodź – warknął Aki, a chłopak
posłusznie poszedł za oddalającymi się przyjaciółmi.
***
Nie powiedziałem Masatoshiemu o
tym, co wydarzyło się w szatni. Następnego dnia w drodze do szkoły, modliłem
się, by Akiego w niej nie było. Niestety moje prośby nie zostały wysłuchane.
Odnosiłem wrażenie, że cały dzień
chodził za mną krok w krok. Na przerwach, kiedy rozmawiałem z Takumą, Kiyozumim
i Yoichim, stał w pewnej odległości i spoglądał na mnie wrogo.
Nie rozumiałem, o co mu chodziło.
Nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. Nie zrobiłem niczego, czym mógłbym się mu
narazić, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Kiedy lekcje dobiegły końca,
pożegnałem się z Yoichim i skręciłem w stronę stacji, nagle wyłonił się zza
zakrętu. Stanąłem i chciałem szybko zawrócić, ale podszedł do mnie i łagodnym
głosem powiedział:
− Shindy, nie bój się mnie. Chcę
tylko porozmawiać.
− O czym? – zapytałem nieufnie.
− Przepraszam za to, co
powiedziałem w szatni. Musiałem cię tym przestraszyć, ale po prostu wpadłem w
taką furię, kiedy zobaczyłem jak się do niego uśmiechasz. Do mnie się nigdy nie
uśmiechnąłeś…
− Aki, o czym ty mówisz?
Spojrzał mi w oczy.
− Shindy… ja cię kocham…
O cholera !
OdpowiedzUsuńAki ty brutalu ! x D
to bylo slodkie *.* moj ukochany psychopata Aki ! biedny Aki teraz Shindy go odrzuci ! a Aki go kocha... Aki nie podcinaj sobie zyl ! ja cie pociesze :D
pozytywy dlugich wlosow Shina - ratujace tylek wsowki do wlosow x D
czekam na wiecej ^.^
mhroczne Sadie wchodzi do gry! biedy Shindy ; ; a Mizus jaki niesmialy xD ale Tsurugi? on taki slodki, niewinny.. prawie jak dziewica! a tu prosze przytrzymal go ; ;
OdpowiedzUsuńtez bym chciala any tak sie we mnie wszyscy zakochiwali >.> no moze bez porwan, gwaltow, bicia... i w ogole stresu... powtorze to.. biedny Shindy
a matka? przypomina mi sie... dzisiejszy szpital O.o
To się porobiło;P Jednak mimo wszystko jestem za tym by Shindy wybrał Masatoshi'ego, jakoś mi bardziej pasuje ta para;)
OdpowiedzUsuńWsuwki- nieocenione pomocniczki przy próbach otwierania drzwi, aż mi się przypomniało jak sama próbowałam wsuwką otworzyć drzwi (zatrzasnęłam się), ale bez powodzenia;/
O mało co się nie popłakałam na końcu...
OdpowiedzUsuńCzekam na następną...
wow..
OdpowiedzUsuńw tym rozdziale bardzo duzo sie dzialo ale fajnie to wyszlo :D
czekam na nastepna
zrobilo sie ciekawie
ohoh
OdpowiedzUsuńCzy mógłbyś/mogłabyś jakoś rozwinąć swoją wypowiedź? Bo szczerze powiedziawszy, nie za dużo mi mówi. :3
Usuń