Tytuł: Dope Show
Pairing: Aoi x Miyavi
Notka autorska: Zamiast kolejnej (ostatniej) części History
Lesson mamy one-shota (wygrał pairing Aoi x Miyavi). Ostatnia część jest już
napisana, ale muszę ją poprawić. Nie wiem, czy mi się uda, ale postaram się ją
ulepszyć. Chociaż troszkę. „Napisałem kilkadziesiąt utworów o narkotykach”
napisał w swojej autobiografii Marilyn Manson. Ja jak na razie napisałam jeden,
ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Oto efekty.
Widzę ptaka. Jest niebieski.
Niebieski ptak. Lata po niebie. Niebieskim. Niebieski ptak na niebieskim
niebie. Ptak lata. Też chciałbym latać. Ale nie mam skrzydeł. I nie jestem
niebieski. Ptak ma czarne oczy, tak jak ja. Ale mimo to nie umiem latać.
Dlaczego myśli tak wirują mi w głowie? Jak na karuzeli. Jakby tańczyły,
obracając się wokół własnej osi. Wdychałem dziś biały proszek. Dużo białego
proszku. To pewnie dlatego.
Nie lubię narkotyków, ale narkotyki lubią mnie. Nie lubię narkotyków,
narkotyków... – Obracam się na palcach unosząc ręce w górę. Wiruję niczym
moje myśli.
Śmieję się. Nareszcie się śmieję.
I to szczerze. Nie jest to wymuszony śmiech. Jestem szczęśliwy. Tak bardzo
szczęśliwy. I nic się dla mnie nie liczy. Najważniejszy jestem ja i moje
szczęście. Tak dawno nie byłem naprawdę szczęśliwy. Dlatego moje szczęście jest
teraz dla mnie tak cenne.
Chciałbym być ptakiem. On nigdy
nie ma takich problemów jak ja. On chce tylko żyć. Tym się różnimy. Ja czasami
mam wszystkiego dosyć. Chciałbym być ptakiem, ale żeby nim być, musiałbym być
niebieski. Aby latać trzeba mieć skrzydła. Ja ich nie mam, nie odlecę stąd.
Czarne oczy nie wystarczą. Za bardzo różnię się od ptaka. Nie jestem ptakiem.
Kim ja jestem? Nie wiem. Wiem, kim chciałbym być. Chciałbym być ptakiem. Albo
motylem. One są takie piękne. Chciałbym być delikatnym, kolorowym motylem. Mam
kolorowe ubrania, ale one też nie wystarczą. A ja chcę po prostu latać. Poczuć,
jak ulatują ze mnie wszelkie troski. Poczuć się lekkim.
Nie lubię narkotyków, ale narkotyki lubią mnie. Nie lubię narkotyków,
narkotyków... – nucę, kiedy wchodzę do mieszkania, którego wnętrze okryła
mgiełka. Chciałbym być taką mgiełką. Być niczym. A może już jestem niczym? Może
stoczyłem się na samo dno nicości? Tylko dlaczego, kiedy biały proszek przestanie
działać, znowu wracają do mnie problemy?
***
Do lodówki przyczepione są magnesy,
imitujące owoce. Kiść winogron patrzy na mnie z politowaniem, a miniaturowy
banan uśmiecha się szeroko.
− Zobacz tylko, jak ty wyglądasz –
mówi sceptycznie winogrono.
− Oj, daj chłopakowi spokój.
Ważne, że jest szczęśliwy – odzywa się pogodnie banan.
− Jasne, broń go! A najlepiej
utwierdzaj w przekonaniu, że to co robi jest słuszne.
− Każdy inaczej radzi sobie z
problemami – odpowiada spokojnie banan.
− To nie jest żadne radzenie sobie
z problemami! – burzy się winogrono.
− Spokojnie, chłopaki – przerywam
im sprzeczkę. – Nie kłóćcie się z mojego powodu – ucinam i idę do sypialni, by
wreszcie zakończyć ten dzień. Chyba trochę dziś przesadziłem. Ale i tak większą
sympatią darzę banana.
***
− Popatrz tylko na siebie! –
krzyczy Aoi. – Spójrz, co ze sobą zrobiłeś!
Jego słowa wpadają do jednego
ucha, a wylatują drugim. Są jak motyl, tak samo nietrwałe. I nic dla mnie nie
znaczą.
− Znowu ćpałeś! – mówi z wyrzutem.
– Obiecałeś, że z tym skończysz, obiecałeś! – Zaciska dłonie w pięści i drży ze
złości. – Robię wszystko, żeby cię z tego wyciągnąć, a ty nawet nie starasz się
przyjąć tej pomocy!
Siedząc na kanapie, macham nogami
w powietrzu, nucąc dopiero co wymyśloną przez siebie melodię.
− Słuchasz mnie w ogóle?! –
irytuje się. – Zrób coś w końcu ze swoim beznadziejnym życiem, bo inaczej
stoczysz się na samo dno!
Spoglądam przez okno, ignorując
jego wypowiedź. To teraz nie jest istotne. Jestem szczęśliwy, a on nie zniszczy
mi tego szczęścia.
− Mam dość. Odchodzę. Słyszysz?
Odchodzę!
Wychodzi, trzaskając drzwiami.
− Jesteś z siebie zadowolony,
kretynie? – słyszę głos winogrona.
− Przecież nie mówił tego
poważnie. Wróci – mówi z przekonaniem banan.
Wstaję i wybiegam z mieszkania.
− A ten gdzie poleciał? – dociera
do mnie jeszcze pytanie winogrona.
Stoję na dachu wytwórni. To bardzo
wysoki budynek. Niebo jest czarne, jak moje oczy. Ale nie jestem niebem. Kim
jestem? Jestem Miyavim. I jestem nikim.
Staję na krawędzi. Zawsze chciałem
latać i nareszcie to marzenie spełnię. Rozpościeram ramiona, przechylam się do
przodu i teraz… teraz jestem ptakiem.
Wow... To było świetne... I takie głębokie... Wzruszyłam się.......
OdpowiedzUsuńo...o
OdpowiedzUsuńszkoda ze takie krotkie...
czemu on nie pobiegl za Aoim ? ;c
ale mimo tej bajkowej otoczki jest pokazane co narkotyki robia z zyciem
super to ujelas...
to mi sie wyjatkowo podobalo
Hmmm... nie wiem co napisać, no naprawdę nie wiem.
OdpowiedzUsuńZagiełaś mnie tym opowiadaniem po prostu.
To było takie smutne i takie prawdziwe.
O kurwa :O Gomene, za słownictwo. Tak trochę odejdę od tematu, ale ten one-shot przypomniał mi mojego kolegę, który ćpał i również chciał się zabić. Jeszcze przed tym, jak popełnił (próbował) samobójstwo to dał mi żyletkę na rzemyku. Jak dobrze, że akurat w tym dniu poszłam do niego... Dobra. Koniec, bo się rozpłaczę.
OdpowiedzUsuńA one-shot był cudowny. Taki piękny i emocjonalny. Zakochałam się w nim *u*
Pisz tak dalej.
Dużo weny! ♥
Brak mi słów. To opowiadanie jest takie prawdziwe.
OdpowiedzUsuńCo do fabuły: Jest bardzo ciekawa, wciągająca i smutna. Tak się zastanawiam dlaczego Meev nie próbował nawet reagować na słowa Aoi'ego, a nawet nie pobiegł za nim..
Szkoda, że to wszystko tak się skończyło :(
Jednym słowem piękne < 3
Czekam na więcej takich opowiadań ;)
Weny :)
Po prostu piękne. Przeczytałam to już mnóstwo razy i ciągle nie mam dość.
OdpowiedzUsuńPiękne, absolutnie zgadzam się z przedmówczynią.
OdpowiedzUsuńBaaardzo krótkie, ale zawiera w sobie sporo treści. Piękne, choć smutne. Niezmiernie podobają mi się te opisy nieba, ptaków i czarnych oczu... mimo dość makabrycznego końca, gadajace magnesy na lodowce mnie rozbawiły :)
OdpowiedzUsuńDuuużo weny, pozdrawiam!
I don't like the drugs, but the drugs like me... ;)
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam tytuł , to od razu wiedziałam, czym się zainspirowałaś. Uwielbiam "the Dope Show", kiedyś nie mogłam przestać słuchać. I biografię Mansona również czytałam, jakiś ponad rok temu, lecz nadal jest to najbardziej zadziwiająca książka, z jaką miałam do czynienia. Znaczy, uwielbiam do niej wracać.
A ten shot był kompletnie popierdolony. Tak... no, pozytywnie. Nawet mi się podobał. Na końcu się jakby wyjaśniło, chociaż ciężko nie zauważyć, że Meev był naćpany, no ciężko XD Dobrze, że w rzeczywistości nie skończył tak jak Brian i nie miał takich przygód... Ale smutne, że skoczył z dachu w ficku. Przynajmniej mógł się pożegnać jakoś czulej z Aoim, a nie... zagadywać do bananów XD
Jestem największą fanka Marilynka ever... Jego autobiografia jest niesamowita, tak jak i cały on.
OdpowiedzUsuńNow in the dope show... <3
Super opowiadanie :3
Od teraz jedno z moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńWarto też dodac, że całe Mechanical Animals opisuje wygraną walkę z nałogiem MM ^.^~
No co ty nie powiesz? o: chyba nie jesteś największą fanką, a fangerlem, skoro masz tendencję do zdrabniania jego imienia. fuj.
Usuń