19 maja 2013

42. Dope Show (Aoi x Miyavi)



Tytuł: Dope Show
Pairing: Aoi x Miyavi
Notka autorska: Zamiast kolejnej (ostatniej) części History Lesson mamy one-shota (wygrał pairing Aoi x Miyavi). Ostatnia część jest już napisana, ale muszę ją poprawić. Nie wiem, czy mi się uda, ale postaram się ją ulepszyć. Chociaż troszkę. „Napisałem kilkadziesiąt utworów o narkotykach” napisał w swojej autobiografii Marilyn Manson. Ja jak na razie napisałam jeden, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Oto efekty.


Widzę ptaka. Jest niebieski. Niebieski ptak. Lata po niebie. Niebieskim. Niebieski ptak na niebieskim niebie. Ptak lata. Też chciałbym latać. Ale nie mam skrzydeł. I nie jestem niebieski. Ptak ma czarne oczy, tak jak ja. Ale mimo to nie umiem latać. Dlaczego myśli tak wirują mi w głowie? Jak na karuzeli. Jakby tańczyły, obracając się wokół własnej osi. Wdychałem dziś biały proszek. Dużo białego proszku. To pewnie dlatego.
Nie lubię narkotyków, ale narkotyki lubią mnie. Nie lubię narkotyków, narkotyków... – Obracam się na palcach unosząc ręce w górę. Wiruję niczym moje myśli.
Śmieję się. Nareszcie się śmieję. I to szczerze. Nie jest to wymuszony śmiech. Jestem szczęśliwy. Tak bardzo szczęśliwy. I nic się dla mnie nie liczy. Najważniejszy jestem ja i moje szczęście. Tak dawno nie byłem naprawdę szczęśliwy. Dlatego moje szczęście jest teraz dla mnie tak cenne.
Chciałbym być ptakiem. On nigdy nie ma takich problemów jak ja. On chce tylko żyć. Tym się różnimy. Ja czasami mam wszystkiego dosyć. Chciałbym być ptakiem, ale żeby nim być, musiałbym być niebieski. Aby latać trzeba mieć skrzydła. Ja ich nie mam, nie odlecę stąd. Czarne oczy nie wystarczą. Za bardzo różnię się od ptaka. Nie jestem ptakiem. Kim ja jestem? Nie wiem. Wiem, kim chciałbym być. Chciałbym być ptakiem. Albo motylem. One są takie piękne. Chciałbym być delikatnym, kolorowym motylem. Mam kolorowe ubrania, ale one też nie wystarczą. A ja chcę po prostu latać. Poczuć, jak ulatują ze mnie wszelkie troski. Poczuć się lekkim.
Nie lubię narkotyków, ale narkotyki lubią mnie. Nie lubię narkotyków, narkotyków... – nucę, kiedy wchodzę do mieszkania, którego wnętrze okryła mgiełka. Chciałbym być taką mgiełką. Być niczym. A może już jestem niczym? Może stoczyłem się na samo dno nicości? Tylko dlaczego, kiedy biały proszek przestanie działać, znowu wracają do mnie problemy?
***
Do lodówki przyczepione są magnesy, imitujące owoce. Kiść winogron patrzy na mnie z politowaniem, a miniaturowy banan uśmiecha się szeroko.  
− Zobacz tylko, jak ty wyglądasz – mówi sceptycznie winogrono.
− Oj, daj chłopakowi spokój. Ważne, że jest szczęśliwy – odzywa się pogodnie banan.
− Jasne, broń go! A najlepiej utwierdzaj w przekonaniu, że to co robi jest słuszne.
− Każdy inaczej radzi sobie z problemami – odpowiada spokojnie banan.
− To nie jest żadne radzenie sobie z problemami! – burzy się winogrono.
− Spokojnie, chłopaki – przerywam im sprzeczkę. – Nie kłóćcie się z mojego powodu – ucinam i idę do sypialni, by wreszcie zakończyć ten dzień. Chyba trochę dziś przesadziłem. Ale i tak większą sympatią darzę banana.
***
− Popatrz tylko na siebie! – krzyczy Aoi. – Spójrz, co ze sobą zrobiłeś!
Jego słowa wpadają do jednego ucha, a wylatują drugim. Są jak motyl, tak samo nietrwałe. I nic dla mnie nie znaczą.
− Znowu ćpałeś! – mówi z wyrzutem. – Obiecałeś, że z tym skończysz, obiecałeś! – Zaciska dłonie w pięści i drży ze złości. – Robię wszystko, żeby cię z tego wyciągnąć, a ty nawet nie starasz się przyjąć tej pomocy!
Siedząc na kanapie, macham nogami w powietrzu, nucąc dopiero co wymyśloną przez siebie melodię.
− Słuchasz mnie w ogóle?! – irytuje się. – Zrób coś w końcu ze swoim beznadziejnym życiem, bo inaczej stoczysz się na samo dno!
Spoglądam przez okno, ignorując jego wypowiedź. To teraz nie jest istotne. Jestem szczęśliwy, a on nie zniszczy mi tego szczęścia.
− Mam dość. Odchodzę. Słyszysz? Odchodzę!
Wychodzi, trzaskając drzwiami.
− Jesteś z siebie zadowolony, kretynie? – słyszę głos winogrona.
− Przecież nie mówił tego poważnie. Wróci – mówi z przekonaniem banan.
Wstaję i wybiegam z mieszkania.
− A ten gdzie poleciał? – dociera do mnie jeszcze pytanie winogrona.

Stoję na dachu wytwórni. To bardzo wysoki budynek. Niebo jest czarne, jak moje oczy. Ale nie jestem niebem. Kim jestem? Jestem Miyavim. I jestem nikim.
Staję na krawędzi. Zawsze chciałem latać i nareszcie to marzenie spełnię. Rozpościeram ramiona, przechylam się do przodu i teraz… teraz jestem ptakiem.

12 komentarzy:

  1. Wow... To było świetne... I takie głębokie... Wzruszyłam się.......

    OdpowiedzUsuń
  2. o...o
    szkoda ze takie krotkie...
    czemu on nie pobiegl za Aoim ? ;c
    ale mimo tej bajkowej otoczki jest pokazane co narkotyki robia z zyciem
    super to ujelas...
    to mi sie wyjatkowo podobalo

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm... nie wiem co napisać, no naprawdę nie wiem.
    Zagiełaś mnie tym opowiadaniem po prostu.
    To było takie smutne i takie prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurwa :O Gomene, za słownictwo. Tak trochę odejdę od tematu, ale ten one-shot przypomniał mi mojego kolegę, który ćpał i również chciał się zabić. Jeszcze przed tym, jak popełnił (próbował) samobójstwo to dał mi żyletkę na rzemyku. Jak dobrze, że akurat w tym dniu poszłam do niego... Dobra. Koniec, bo się rozpłaczę.

    A one-shot był cudowny. Taki piękny i emocjonalny. Zakochałam się w nim *u*

    Pisz tak dalej.

    Dużo weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Brak mi słów. To opowiadanie jest takie prawdziwe.
    Co do fabuły: Jest bardzo ciekawa, wciągająca i smutna. Tak się zastanawiam dlaczego Meev nie próbował nawet reagować na słowa Aoi'ego, a nawet nie pobiegł za nim..
    Szkoda, że to wszystko tak się skończyło :(

    Jednym słowem piękne < 3
    Czekam na więcej takich opowiadań ;)

    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po prostu piękne. Przeczytałam to już mnóstwo razy i ciągle nie mam dość.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne, absolutnie zgadzam się z przedmówczynią.

    OdpowiedzUsuń
  8. Baaardzo krótkie, ale zawiera w sobie sporo treści. Piękne, choć smutne. Niezmiernie podobają mi się te opisy nieba, ptaków i czarnych oczu... mimo dość makabrycznego końca, gadajace magnesy na lodowce mnie rozbawiły :)
    Duuużo weny, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. I don't like the drugs, but the drugs like me... ;)
    Jak zobaczyłam tytuł , to od razu wiedziałam, czym się zainspirowałaś. Uwielbiam "the Dope Show", kiedyś nie mogłam przestać słuchać. I biografię Mansona również czytałam, jakiś ponad rok temu, lecz nadal jest to najbardziej zadziwiająca książka, z jaką miałam do czynienia. Znaczy, uwielbiam do niej wracać.
    A ten shot był kompletnie popierdolony. Tak... no, pozytywnie. Nawet mi się podobał. Na końcu się jakby wyjaśniło, chociaż ciężko nie zauważyć, że Meev był naćpany, no ciężko XD Dobrze, że w rzeczywistości nie skończył tak jak Brian i nie miał takich przygód... Ale smutne, że skoczył z dachu w ficku. Przynajmniej mógł się pożegnać jakoś czulej z Aoim, a nie... zagadywać do bananów XD

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem największą fanka Marilynka ever... Jego autobiografia jest niesamowita, tak jak i cały on.
    Now in the dope show... <3

    Super opowiadanie :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Od teraz jedno z moich ulubionych.

    Warto też dodac, że całe Mechanical Animals opisuje wygraną walkę z nałogiem MM ^.^~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ty nie powiesz? o: chyba nie jesteś największą fanką, a fangerlem, skoro masz tendencję do zdrabniania jego imienia. fuj.

      Usuń