Tytuł: History
Lesson
Pairing:
Masatoshi x Shindy
Notka autorska:
Nie macie pojęcia, jak mnie zaskoczyła ta ilość komentarzy. Najpierw humor
poprawiła mi urocza fotografia Shindy’ego, która pojawiła się na jego blogu, a
teraz Wy. Dziękuję. <3 Generalnie poprzednią część dodałam niedawno, ale pojawiło się sześć komentarzy, więc daję kolejną. :3
Lilien: Przyznam
szczerze, że to opowiadanie pisałam dawno, w dodatku po chorobie, więc… nie
jest jakieś wybitne jakościowo. A akcja toczy się tak szybkim tempem, ponieważ
wiem, że pewne rzeczy mogą po prostu zanudzić czytelnika. A naprawdę nie chcę,
żebyście podczas czytania się nudzili. :3
Jeszcze mam dla Was rysuneczek. Stary (21.02.2013):
CZĘŚĆ
X
Wybiegłem z bloku i popędziłem na
stację. Jeśli mam szczęście, może spotkam tam jeszcze Masatoshiego.
Potrzebowałem go w tym momencie. Miałem tylko nadzieję, że się ode mnie nie
odwróci, tak jak matka. Nie mogłem uwierzyć, że okazała się być tak
nietolerancyjna. Zawsze mieliśmy ze sobą dobry kontakt. Myślałem, że zrozumie…
Rozpoznałem jego sylwetkę na
peronie.
− Masatoshi! – krzyknąłem.
Odwrócił się. Podbiegłem do niego,
wpadłem prosto w jego ramiona i rozpłakałem się.
− Shindy, skarbie, co się stało?
− M-Masatoshi… Ta menda wyrzuciła
mnie z domu…
− Nie martw się. Zamieszkasz u
mnie – powiedział, przeczesując palcami moje włosy. Zdjął mi z ramienia torbę.
− Nie trzeba. Mogę ją ponieść –
zaprotestowałem.
W odpowiedzi uśmiechnął się do
mnie. Nadjechał pociąg. Wsiedliśmy do wagonu i zajęliśmy miejsca. Nadal cicho
szlochałem, więc ludzie dziwnie mi się przyglądali.
− Nie zaakceptowała mnie? –
przerwał ciszę.
− Nie, to mnie nie zaakceptowała.
Spojrzał na mnie zszokowany.
− Powiedziała, że wstydzi się ze
mną gdziekolwiek pokazać – dodałem.
− Nie mogę w to uwierzyć. Nie
martw się, poradzimy sobie.
Uśmiechnąłem się przez łzy,
słysząc użytą przez niego liczbę mnogą.
Przez resztę trasy milczeliśmy. Wreszcie
dotarliśmy do ostatniej stacji. Potem pół godziny drogi i już wchodziliśmy do
przytulnego mieszkania Masatoshiego. Zdjęliśmy buty i przeszliśmy do salonu.
− Będziemy spać razem, dobrze?
Kiwnąłem głową.
− To może się położysz? Masz za
sobą ciężki dzień.
− Chyba tak – przytaknąłem. – Mogę
się wykąpać?
− Oczywiście.
− Tylko nie wziąłem ze sobą
ręcznika.
− Zaraz ci dam. – Poszedł do
sypialni. Wyjąłem z torby piżamę i udałem się do łazienki, gdzie zdjąłem
koszulkę.
− Proszę. − Wszedł do
pomieszczenia, wręczając mi ręcznik. Przyjrzał się mojej nagiej klatce
piersiowej. Poczułem, że się rumienię.
− Na półce są wszystkie żele i
szampony. Jakbyś czegoś jeszcze potrzebował, to wołaj – powiedział i wyszedł.
Nalałem wody do wanny i powoli się
w niej zanurzyłem. Kiedy już oczyściłem się ze wszystkich przeżyć, które
nałożyły się na siebie w tak krótkim czasie, wyszedłem z wanny i otuliłem się
ręcznikiem. Będąc już suchym przebrałem się w czarne szorty i szarą koszulkę,
które służyły mi za piżamę.
Gdy tylko otworzyłem drzwi,
poczułem apetyczny zapach grzanek, a mój żołądek przypomniał sobie, że od
śniadania nic nie jadłem.
Zajrzałem do kuchni. Masatoshi
krzątał się po pomieszczeniu, wyjmując z szafki talerze, zalewając wodą dwa
kubki i wyciągając z piekarnika ciepłe pieczywo.
Odwrócił się, posłał mi uśmiech i
postawił na stole naczynia z przyrządzonym przez siebie daniem.
− Smacznego – powiedział, siadając
przy stole.
− Dziękuję. – Również zająłem
miejsce i zabraliśmy się za jedzenie.
Później zaprowadził mnie do sypialni, gdzie
położyłem się na łóżku i okryłem kołdrą.
− Zostaniesz ze mną? – zapytałem.
Kiwnął głową i ułożył się przy
mnie, obejmując mnie ramieniem. Wtuliłem się w jego ciało, chcąc jak
najbardziej skorzystać z bezpieczeństwa, które odczuwałem, gdy mnie obejmował.
Zamknąłem oczy, kiedy pocałował mnie we włosy i przytulił policzek do mojej
głowy.
− Kocham cię – szepnąłem. Po raz
pierwszy wprost wyznałem mu swoje uczucia. Długo milczał, więc uniosłem powieki
i przyjrzałem się jego twarzy. Malował się na niej szok, ale zaraz w jego
pięknych oczach pojawiła się ta dobrze znana mi czułość.
− Ja też cię kocham –
odpowiedział.
Ponownie zamknąłem oczy i
zasnąłem.
Kiedy się obudziłem na dworze było
już ciemno. Masatoshi spał, przytulony do mnie. Nie mogłem uwierzyć, że to
wszystko dzieje się naprawdę. Myślałem, że to sen, a kiedy otworzę oczy, będę nadal
heteroseksualnym chłopakiem, leżącym w swoim łóżku. A w świecie realnym
wszystko było inaczej – jestem gejem, w dodatku zakochanym gejem, który budzi
się wtulony w swojego ukochanego. Powtórzyłem to jeszcze raz w myślach: „Jestem
gejem” i uśmiechnąłem się, ale zaraz wróciły wspomnienia mojej mamy oraz jej
braku tolerancji wobec mnie i powrócił smutek, który osnuł ponurą mgłą,
zacierającą uśmiech. Wiedziałem, że nie mogę się tym przejmować − miałem
przecież Masatoshiego, który tyle dla mnie znaczył – ale z drugiej strony nie
potrafiłem przyjąć do wiadomości, że już się dla niej nie liczę. I to tylko
dlatego, że jestem inny. Słowa „Nie jesteś już moim synem” zraniły mnie chyba
najbardziej.
Z rozmyślań wyrwał mnie dotyk jego
ust na moim policzku.
− Trzeba mnie było obudzić,
kochanie. Długo już tak leżysz?
Spojrzałem na niego. Gdybym tylko
wiedział, jaki jest naprawdę, już dawno zgodziłbym się z nim być. Był taki
dobry i opiekuńczy, tak o mnie dbał. Tylko na początku mnie do siebie zraził.
Przypomniałem sobie, jaki był wtedy zaborczy. A zaraz potem pomyślałem, co by
było, gdyby nie parę spraw, które wydarzyły się w odpowiednim momencie i
sprawiły, że zobaczyłem jego drugą, prawdziwą twarz. Wtedy nie bylibyśmy razem.
Wtuliłem się w niego mocniej.
− Nie, dopiero co się obudziłem.
Przyglądał mi się z uśmiechem,
bawiąc się moimi włosami. Leżąc nieruchomo, byleby tylko nie przestawał,
przesuwałem swój wzrok po pomieszczeniu. I pomyśleć, że jeszcze tego samego
dnia rano błagałem go, by pozwolił mi wrócić do domu. Teraz wszystko wyglądało
inaczej. To tu był mój dom. Tu było moje miejsce – w jego ramionach.
Tym razem uparłem się, że pomogę
mu w przygotowaniu posiłku. Było dużo śmiechu, kiedy w jednej z szuflad
znalazłem mąkę i obsypałem nią Masatoshiego, a on nie pozostał mi dłużny.
Zjedliśmy kolacje, a następnie poszliśmy się wspólnie wykąpać. Tym razem postanowiliśmy skorzystać z
prysznica.
Niemalże mruczałem z przyjemności,
kiedy Masatoshi mył moje pobielone mąką włosy. Jego palce przeczesywały długie
kosmyki, masując skórę mojej głowy. Następnie pokrył pianą moją szyję, ramiona,
przesunął dłońmi po obojczykach, klatce piersiowej, brzuchu, ominął krocze i
pośladki, by przemierzyć długie trasy moich nóg.
− O czymś zapomniałeś –
zauważyłem.
− O czym? – Zrobił niewinną minę.
Zarumieniłem się.
− Ty już dobrze wiesz, o czym.
Robisz to specjalnie, prawda?
Zbliżył się do mojego ucha i
wyszeptał:
− Chcesz, żebym cię tam dotykał? –
Po czym przygryzł je delikatnie.
− T-tak.
Zacisnął swoje palce na moich
pośladkach. Wtuliłem twarz w jego ramię i pozwoliłem włosom zasłonić moje
policzki, aby Masatoshi nie dostrzegł, jak bardzo są zaczerwienione. Naparł
palcem na moje wejście, na co zamruczałem i mimowolnie wypiąłem pośladki.
− Aż taki jesteś niecierpliwy?
Poczułem jak krople wody suną po
naszych nagich ciałach. I naszło mnie zupełnie obce mi pragnienie…
− Masatoshi-sama, kochaj się ze
mną…
Chwycił mnie za ramiona i odsunął
od siebie, by spojrzeć mi w oczy.
− Naprawdę tego chcesz?
− T-tak – szepnąłem, drżąc na
całym ciele.
Sięgnął po ręcznik i owinął mnie
nim. Mniejszym zaczął wycierać moje włosy. Kiedy już się osuszyliśmy, wziął
mnie na ręce i zaniósł do sypialni, gdzie położył mnie na łóżku. Wspiął się na
posłanie i usiadł na moich biodrach, łącząc nasze wargi w pocałunku. Jego ciało
rozgrzane kąpielą leżało na moim. Wplotłem palce w jego nadal wilgotne włosy. Poczułem,
że moje policzki jeszcze bardziej pokrywa czerwień. Nie przerywając pocałunku,
zsunął się ze mnie, by chwycić moje nogi i rozchylić je. Zadrżałem kiedy to
zrobił, zadrżałem również, gdy uniósł moje biodra. Jeszcze kilka minut temu,
kiedy kąpaliśmy się wspólnie pod prysznicem, byłem w pełni pewien, że tego
chcę, a teraz cała ta pewność gdzieś uleciała. Bałem się bólu, bałem się, że
zrobię coś źle, a wtedy on mnie zostawi… Ostatnia myśl przerażała mnie
najbardziej, poza nim nie miałem nikogo.
Oderwał się ode mnie i szepnął:
− Nie, nie mogę.
Zamrugałem kilkakrotnie, próbując
jakoś poukładać sobie wszystko w głowie.
− Dlaczego?
Myślałem, że on również tego
pragnie. Myślałem, że on również mnie kocha, że chce abyśmy wzajemnie sobie tę
miłość okazali. I wtedy dotarła do mnie bolesna prawda – nie pociągałem go, ani
trochę mnie nie kochał…
Otworzył usta, żeby odpowiedzieć,
ale mu przerwałem:
− Ja już wszystko rozumiem.
Wstałem z łóżka, celowo na niego
nie patrząc, aby nie dostrzegł łez w moich oczach. Wyciągnąłem z torby spodnie
oraz koszulkę i założyłem je.
− Co robisz? – spytał.
− Przepraszam, że zająłem panu
czas – rzuciłem, zarzucając torbę na ramię i ruszyłem w stronę drzwi. Nie
zdążyłem nawet nacisnąć klamki, kiedy jego ramiona oplotły moją talię.
− Dokądś się wybierasz? – mruknął
mi do ucha.
Nie wytrzymałem. Łzy trysnęły na
moje policzki. Dlaczego on się mną tak bawi? Dlaczego mnie zatrzymuje? Dlaczego
teraz zachowuje się, jakby mu na mnie zależało?
Diamentowe kropelki spadły na jego
splecione dłonie.
− Płaczesz?
− Nie. – Otarłem oczy.
Obrócił mnie przodem do siebie i
zsunął bagaż z mojego ramienia.
− Przecież widzę. Co się stało?
− Nie podobam ci się… Dlatego nie
chcesz się ze mną kochać. – Ukryłem twarz w dłoniach i rozpłakałem się.
− Kochanie… Jak w ogóle mogłeś tak
pomyśleć? – Przytulił mnie do siebie; oparłem czoło o jego ramię, kładąc ręce
na jego torsie. – Przecież to wiadome, że bym tego chciał. Ale nie mogę.
− Dlaczego? – Mocniej się w niego
wtuliłem. Korzystałem z tego, póki mogłem, póki nie przestanie mnie okłamywać i
nie odepchnie mnie, mówiąc, że mam się wynosić.
− Nie chcę zrobić ci krzywdy. To
twój pierwszy raz. Chcę, żeby był wspaniały, ale ty… ty nie jesteś jeszcze
gotowy.
− Jak to nie jestem? Przecież tego
chcę.
Ujął dłonią mój podbródek i uniósł
moją głowę.
− Ale się boisz. Widzę, że się
boisz. Zrobimy to wtedy, kiedy będziesz w pełni gotowy.
Spuściłem wzrok.
− Dobrze – zgodziłem się.
Uśmiechnął się i musnął moje usta.
Zarzuciłem mu ręce na szyję, chcąc przedłużyć pocałunek, ale odsunął się ode
mnie i, nie przestając się uśmiechać, otworzył komodę, aby się ubrać. Szczerze
mówiąc bardziej podobał mi się bez tych ubrań… Podszedłem do niego i pewnym
ruchem zdjąłem mu koszulkę przez głowę, na co zaśmiał się cicho.
− Dopiero co się ubrałem, skarbie,
a ty już mnie rozbierasz?
Popchnąłem go na łóżko.
− Shindy, co ty robisz? – zapytał,
przyglądając mi się uważnie.
Nie spuszczając z niego wzroku,
ściągnąłem swoją koszulkę i rzuciłem ją na podłogę. Na chwilę czarny materiał
przesłonił mi widok, ale zaraz znów mogłem go podziwiać. Leżał na łóżku,
wpatrując się we mnie szeroko otwartymi oczyma. Położyłem się na nim i wsunąłem
dłonie między nasze ciała, by dostać się do jego rozporka.
− Shindy?
− Chcę ci tylko pokazać, że jestem
gotowy.
Kiedy już chciałem rozpiąć swoje
spodnie, chwycił mnie za nadgarstki i sprawnym ruchem sprawił, że leżałem pod
nim.
− Nie jesteś.
− Chyba sam wiem lepiej.
− Nie, nic o tym nie wiesz.
Odwróciłem głowę w stronę okna.
Znów poczułem, że moje oczy robią się wilgotne. Samotna łza stoczyła się po
moim policzku, szyi i wylądowała na poduszce.
− Co się stało?
− Dlaczego mnie okłamujesz?
Powiedz po prostu, że mnie nie kochasz i dlatego nie chcesz tego ze mną zrobić!
Jego oczy rozszerzyły się. Przez
chwilę patrzył na mnie z niedowierzaniem, a po chwili się roześmiał.
− Głuptasek. – Pocałował mnie we
włosy. – Naprawdę tak myślisz?
Zacisnąłem powieki i kiwnąłem
głową.
Westchnął i puścił moje ręce.
− Nie masz nawet pojęcia jak
bardzo cię kocham. Dlaczego mi nie wierzysz? – Przesunął dłońmi po moich
bokach. – Myślisz, że skoro nie kocham się z tobą, to znaczy, że mi na tobie
nie zależy?
Spojrzałem mu w oczy i ponownie
przytaknąłem głową.
− Zrozum, że po prosu chcę dla
ciebie dobrze. Gdybym tylko wiedział, że jesteś absolutnie pewny, nie miałbym
nic przeciwko. Nie wiesz, jak jest mi trudno zignorować to, że leżysz tutaj
teraz do połowy nagi.
Spuściłem wzrok, rumieniąc się.
− Bardzo tego chcę – ciągnął
dalej, gładząc wierzchem dłoni mój policzek. – Ale muszę jeszcze trochę
wytrzymać, ponieważ wiem, że teraz jest jeszcze dla ciebie za wcześnie.
Będziesz grzeczny?
− Tak – obiecałem.
Położył się obok mnie, obejmując
ramieniem i przyglądał mi się z uśmiechem. Przesunąłem palcem po jego policzku,
kierując się w stronę ust. Opuszkami musnąłem jego dolną wargę. Przymknął oczy.
Przysunąłem się do niego, by zanurzyć twarz w jego włosach. Brązowe kosmyki
delikatnie mnie łaskotały. Rękę przeniosłem na jego szyję, podczas gdy on
mocniej objął mnie w talii.
Uniósł głowę i spojrzał na mnie
znacząco. Pocałowałem go delikatnie. Po chwili leżałem na nim. Jedną ręką wciąż
przytrzymywał mnie w pasie, a drugą wplótł w moje włosy. Moje dłonie
machinalnie zmierzały w kierunku zamka moich spodni. Chciałem udowodnić mu, jak
bardzo go kocham. Pożądanie obracało w popiół resztki mojego racjonalnego
myślenia. Liczył się tylko on. I to jak bardzo go w tej chwili pragnąłem.
Drżącymi rękoma rozpiąłem spodnie i zacząłem je niezdarnie zsuwać.
− Nie – odezwał się zimny głos, a
na moich nadgarstkach zacisnęły się długie palce.
− Chcę tego – powiedziałem,
próbując wyrwać ręce.
− Miałeś być grzeczny.
− Dlaczego znowu za mnie
decydujesz?
− Tak bardzo tego chcesz? Proszę
bardzo!
Zrzucił mnie z siebie i odwrócił
na brzuch. Gwałtownym ruchem zdjął ze mnie spodnie.
− Masatoshi? – Odwróciłem głowę i
spojrzałem na niego.
Chwycił mnie mocno za nadgarstki,
przez co krzyknąłem głośno.
− Puść mnie.
− Przecież chciałeś. Już ci się
nie podoba?
Łzy stanęły mi w oczach. Kolanem
rozchylił moje nogi.
− Ja tak nie chcę…
− Ale ja chcę.
− Masatoshi, proszę… − Poczułem
pierwsze słone krople na policzkach. To nie tak miało wyglądać… Nie chciałem,
żeby wziął mnie siłą.
− Nie rycz, spodoba ci się.
Rozpłakałem się jeszcze bardziej.
Co się stało z tym opiekuńczym Masatoshim, którego dopiero co całowałem?
Uścisk na moich rękach zelżał.
Wyrwałem się, zerwałem z łóżka i pobiegłem ku drzwiom. W ostatniej chwili
załapał mnie za ramię i pociągnął z powrotem na posłanie.
no nie wiem co powiedziec
OdpowiedzUsuńna poczatku to bylo piekne a jak Masatoshi mu powiedzial ze nie bo sie troszczyl i w ogle... i sie poryczalam jak Shindy stwierdzil ze ten go nie kocha i chcial odejsc
ale pozniej Masatoshi... niech on mu nic nie robi.. niech ten pierwszy raz bedzie taki wyjatkowy...
szybko dawaj dalej ! <3
Eeeee.... (nie ma to jak konstruktywny komentarz xP)Troszkę się już pogubiłam.;P Jak jeden chce to drugi nie chce,potem na odwrót.:)
OdpowiedzUsuńNiech Masatoshi nie robi mu krzywdy, a Shindy się w końcu zdecyduje;D
Tak, tak dawaj kolejną część.;*
ja po prostu wyznaje ostatnio zasadę "komentuj jak myslisz a nie jedynie fajnie czekam na wiecej" u mysle ze wiesz o co chodzi C:
OdpowiedzUsuńbo naprawde lubie wasze opka...
a teraz to mnie tu zaskoczylas... a mnie trudno zaskoczyc ; ;
w ogole to Masatshi no albo sie plopanuj albo cos no ; ; moj biedny Shindy... taki biedny...
czekam no... czekam i usycham...
btw. normalnie kocham ze dodajesz tak czesto notki C: mam co czytac a jesteście nielicznym blogiem zapisanym na komórce ^^
Tylko jeden dzień nie miałam internetu, a tu takie akcje się dzieją O.o
OdpowiedzUsuńFaaaaajnie :3 Nie wiem co czuje nasz mały bidulek, bo mnie mama zaakceptowała :c Ale współczuję mu, jeśli miał z nią dobry kontakt i ją nagle stracił.
Masatoshi był taki kochany, a pod koniec rozdziału normalnie jakby sam diabeł w niego wstąpił :o Ja lubić takie zwroty akcji <3.
Mam nadzieję, że go nie skrzywdzi, ale Shindy mógłby się w końcu na coś zdecydować, bo jest takim do obrzydliwości słodkim ukiem ^^"
Czekam z niecierrrrpliwością na kolejny rozdział :)
On go nie skrzywdzi, prawda? Mam wrażenie, że poprzez to próbuje mu udowodnić, że nie jest jeszcze gotowy... Coż... Dodaje jedynie, te bardzo irytujące z moich ust " czekam na więcej"
OdpowiedzUsuńA było już tak spokojnie....
OdpowiedzUsuńTrudno...
Mam nadzieje że się będzie dobrze....